wtorek, 30 czerwca 2015

Caitlin R. Kiernan - Tonąca dziewczyna



Autor : Caitlin R. Kiernan 
Tytuł : Tonąca dziewczyna
Tytuł oryginału : The drowning Girl
Stron : 336
Gatunek : Science fiction 
Tłumaczenie : Paulina Braiter


Sięgając po " Tonącą dziewczynę" uwagę moją skupiła w całości okładka, zapominając w ogóle, o tym z czym będę musiała zmierzyć się czytając. Standardowo nie przeczytałam krótkiego streszczenia znajdującego się na tyle, jedynie po szybkim obeznaniu się z okładką i rzuceniu okiem na rekomendacje The New Jork Times'a i kilku innych osób niestety nie znanych , ale zapewne wystarczająco wpływowych aby zachęcić , zabrałam się za czytanie z myślą, że trafiłam na fajną powieść z przeważającą nutą dreszczyku. Patrząc na okładkę, czy nie pomyślelibyście podobnie? Niestety jak nie raz się już przekonałam, książki nie ocenia się po okładce, więc po pierwszych kilkudziesięciu stronach dałam sobie spokój z nadzieją na skoki adrenaliny.

Nie często czyta się wyznania schizofrenika. Kiedyś trafiłam na nagranie na jednym z portali internetowych, którego nazwę zna każdy, ale pozwolę sobie jej nie wymienić, na którym przy odsłuchaniu tylko i wyłącznie na słuchawkach, można było doświadczyć części tego co przeżywają na co dzień ludzie chorujący właśnie na tą chorobę. Nie dotarłam nawet do połowy. Główną bohaterką książki jest dziewczyna chorująca na schizofrenie, która od lat boryka się z nasilającymi z wiekiem wizjami i urojeniami. Nie jest już pewna co jest prawdą,a co obrazem wytworzonym przez jej wyobraźnie.

Już zauważyłam to po nie jednej lekturze, że nie jestem jakąś nadgorliwą fanką fantastyki, mimo to nagminnie do niej wracam. Nie powiem ,że nie zdarzały mi się książki z tego gatunku przy których świat przestawał istnieć, a jego miejsce zajmowała lektura, jednak są to tylko epizody, bo nie zdarza mi się to za często. Tekst musi naprawdę skraść moje serce, żebym nie mogła się od niego oderwać. No cóż, może i jestem wybredna ;) No ale jak wpłynęła na moje uczucia " Tonąca dziewczyna"? Powiem szczerze nijak. Były momentu, gdzie z zapałem czytałam, aby dowiedzieć się co będzie dalej, ale bywały również chwile, których niestety było trochę więcej, gdzie podnosiłam wzrok z nad tekstu i chętnie poszukałabym sobie innego zajęcia, niż czytanie. Mnie osobiście autorka trochę przy nudziła. W ostatnim czasie w ogóle mam wrażenie, że stałam się wymagającą czytelniczką, która nie będzie czytać byle czego, która po tylu latach czytelnictwa zaczyna w końcu wiedzieć co chce wyciągnąć z danej książki. Jednak nadal zdarza mi się chwytać za powieści, które nie satysfakcjonują mnie wystarczająco, a niestety nie lubię odrzucać takowych w kąt z nadzieją, że a nóż uda mi się wyłapać z nich coś ciekawego. Takim sposobem niestety tracę mnóstwo czasu, bo takich tekstów najnormalniej w świecie nie chce mi się czytać, przez co czas dotarcia do ostatniej strony wyjątkowo się przedłuża. W tej książce nie było tragedii mimo tego, że jest ona średnich rozmiarów. Co prawda nie odliczałam ilości dni przy jakich zeszło mi do obejrzenia ostatniej kropki w zdaniu, ale znając moje umiejętności mogło trwać to o wiele dłużej.

Moje ocena : 7/10





2 komentarze:

  1. Nominowałam cię na swoim blogu do Liebser Blog Awards!
    Miłej zabawy :)

    http;//slowniksztuki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie okładka bardzo przejmująca :) O książce jeszcze nie słyszałam, ale myślę me może być fajna jesienną porą. Pozdrawiam
    www.oczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń